wtorek, 23 października 2012

Opium String Quartet w Ruchu Muzycznym

Zapomniałam napisać, że we wrześniu ukazał się w Ruchu Muzycznym (Nr. 18, 12 IX 2012) artykuł o kwartecie. Cieszę się bardzo, że udało się go opublikować przed naszymi wrześniowymi koncertami, był on więc równocześnie zaproszeniem na nasze występy.  Przypomniałyśmy się, zaznaczyłyśmy naszą obecność w warszawskim środowisku muzycznym, przedstawiłyśmy swój profil.
Miałyśmy całą stronę, żeby wypowiedzieć się na temat naszej pracy: przede wszystkim napisałyśmy o nowym składzie zespołu, o naszych planach na przyszłość, projektach i o nowych płytach.
A propos płyt, obie nowe płyty są już oficjalnie wydane i zapewne za kilka dni trafią na sklepowe półki. NARESZCIE!!!!!
Zapraszam do kupowania i słuchania:)

Artykuł:


I nowe płyty:





czwartek, 18 października 2012

Opium String Quartet na Festiwalu w Krasiczynie

We wrześniu wraz z Opium String Quartet miałam przyjemność występować na Wielokulturowym Festiwalu Galicja. Wystąpiłyśmy na zamku w Krasiczynie, niezwykle romantycznym i uroczym miejscu, o którego istnieniu nie miałam pojęcia! Zamek powstał w XVI w, został wybudowany przez Stanisława Krasickiego i przez kilka pokoleń należał do rodziny Krasickich (stąd nazwa Krasiczyn). Obiekt pomyślany został jako obronny zespół pałacowy na planie prostokąta, otoczonego murem obronnym z czterema narożnymi basztami. Pałac otoczony jest przez ogromny park, rośnie tam nawet rzadki okaz drzewa Ginko Biloba (legenda głosi, że ten, kto okrąży drzewo trzykrotnie, zazna szczęścia w miłości. Oczywiście pilnie zastosowałam się do tego zwyczaju:))Kto by nie chciał mieć takiego szczęścia:)
Niestety na dłuższy spacer nie było czasu, ale i tak sporo udało mi się zobaczyć.
W Krasiczynie przywitała nas przemiła publiczność i oddani festiwalowi organizatorzy. Po występie czekała na nas przepyszna kolacja przygotowana przez restaurację zamkową. Był też czas, żeby spokojnie porozmawiać z podkarpackimi melomanami. Takie koncerty długo się pamięta!




Kilka dni temu w Życiu Podkarpackim ukazała się recenzja z koncertu. Bardzo mnie cieszy tyle ciepłych słów pod adresem kwartetu. Takie recenzje uświadamiają mi, że to, co robię, ma sens i że warto było włożyć tyle wysiłku w przygotowanie nowego repertuaru i pracy nad wspólnym brzmieniem kwartetu:

Prawdziwym gwoździem programu okazał się występ Opium String Quartet w sali zamku krasiczyńskiego. Ten młody, ale znakomity zespół dysponuje świetnym warsztatem kameralnym. Brzmienie zespołu jest jednolite i spójne, a jego członkinie znakomicie się rozumieją, co w prosty sposób przekłada się na efekt estradowy. Kwartet Es-dur J. Haydna z opusu 33 nr 2 w wykonaniu Opium Quartet to prawdziwy majstersztyk. W czasach tak niesprzyjających kulturze, tak wysokiej próby zespół, złożony z tak młodych ludzi, zasługuje na najwyższe uznanie i życzenia powodzenia na estradach całego świata.
Adam Erd






Kilka zdjęć z Krasiczyna:


Tak wygląda damska garderoba po udanym koncercie kwartetowym:)


Przepiękny zamek w Krasiczynie:






poniedziałek, 15 października 2012

Nowe artykuły we wrześniowej w Muzyce21

We wrześniowym numerze miesięcznika Muzyka21 okazały się dwa moje artykuły dot. kursów Bosa Antica we Włoszech. Jeden z nich to krótkie podsumowanie warsztatów, natomiast kolejny, to wywiad ze słynnym pianistą Aldo Ciccolinim, który udało mi się przeprowadzić pod koniec trwania kursów. Bardzo podoba mi się krótka rada, jaką maestro dał wszystkim młodym artystom (w szczególności takim, którzy często są na dorobku, bez stałych etatów, walczą o koncerty, bo dla nich te koncerty to finansowe Być albo nie być). Aldo mówi: Trzeba iść do przodu i bez względu na kryzys, nie wolno przestać pracować. Trzeba cały czas grać, nie poddawać się.
Ta zasada stała się ostatnio moim życiowym  mottem. Pomimo niepowodzeń nie wolno się poddawać ani wątpić w sens tego, co się robi. Trzeba iść do przodu z podniesioną głową i nie martwić się na zapas. Często już bywało tak, że propozycje koncertowe przestawały przychodzić a ja martwiłam się, co będzie dalej. Gdy przeniosłam się do Frankfurtu i przestałam pracować na etacie wiele wieczorów spędziłam na martwieniu się i zastanawianiu nad sensem mojej pracy. Bałam się utraty finansowej niezależności i niepewności, jaka cechuje ludzi wykonujących wolny zawód. Bałam się, że będę otrzymywać nieciekawe propozycje i grać jakieś nędzne chałtury żeby zarobić parę groszy (bo bez znajomości ciężko jest wejść w nowe, zamknięte środowisko muzyczne). Nieraz zastanawiałam się, czy nie lepiej zacząć wszystko od nowa w jakimś bardziej stabilnym sektorze, czy zwyczajnie się nie przebranżować. Ale zawsze po jakimś czasie życie szykowało mi niespodziankę i okazywało się, że przychodzą kolejne ciekawe koncerty, że ktoś dał dofinansowanie na mój projekt, że mogę grać koncerty w fantastycznych orkiestrach, że jest propozycja zagranicznego tournee i życie toczyło się  dalej. Wszystkie drobne i większe niepowodzenia, to, że czasem ma się pod górkę, tylko wzmacniają człowieka. Wierzę w powiedzenie Co cię nie zabije to cię wzmocni, w moim przypadku sprawdza się co do joty.
A jeśli chodzi o kryzys, rzeczywiście muzykom dał się on mocno we znaki. Mniej jest imprez kulturalnych (bo jak ciąć koszty, to najpierw pod nóż idzie kultura), mniej bankietów firmowych (kiedyś obecność zespołu muzyki klasycznej na imprezie firmowej była oznaką prestiżu, nikt nie liczył się z kosztami, teraz nawet wielkie korporacje zaczynają oszczędzać....), coraz więcej orkiestr jest zamykanych....przykłady można by mnożyć. Mam wrażenie, że w tym środowisku po kilku latach nastąpi naturalna selekcja i przetrwają tylko najlepsi, albo ci, którzy mają najwięcej układów. Czarna wizja. Ale, jak mawia Ciccolini, trzeba robić swoje i nie martwić się na zapas. Może kryzys w końcu minie?







niedziela, 14 października 2012

Dlaczego warto wybrać się do Łodzi: Rewizor w łódzkim Teatrze Jaracza


Podczas mojego krótkiego, aczkolwiek owocnego urlopu w Łodzi, udało mi się pójść do słynnej Manufaktury na zakupy, na Rynek Bałucki po najlepsze owoce i warzywa w mieście, na spacery, do kina i, co najważniejsze: do teatru. Ostatni raz byłam w teatrze, wstyd się przyznać 3 lata temu. Nigdy nie mam czasu na teatr. Za czasów licealnych chodziłam obejrzeć coś w teatrze przynajmniej raz w miesiącu. A potem już nie było na to czasu przez lata. Dlatego tym bardziej się cieszę, że tym razem się udało. 
W Łodzi jest kilka niezłych teatrów, ale moim ulubionym zdecydowanie jest Teatr Jaracza, gdzie miałam okazję kilkakrotnie gościć. I tym razem dokonałam dobrego wyboru, Rewizor Gogola, klasyka gatunku, wystawiany tam w tym sezonie, jest jednym z lepszych przedstawień, na których kiedykolwiek byłam. Rewizora widziałam kiedyś w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Było to bardzo dobre, aczkolwiek dość konwencjonalne przedstawienie (stroje z epoki, oryginałny scenariusz). W tamtej adaptacji reżyser starał się wydobyć na światło dzienne marność ludzkiego charakteru i małość człowieka, z jego przekupstwem, dążeniem do kariery, łapówkarstwem. Była to również swoista karykatura panującego ówcześnie zbiurokratyzowanego ustroju politycznego i strachu przed władzą. Wątek komediowy w tej adaptacji został niejako zepchnięty na dalszy plan. Dlatego, pomimo wielu akcentów komicznych, przedstawienie warszawskie oglądało się z podskórnym niepokojem i pewną dozą przygnębienia.
W adaptacji łódzkiej reżyser starał się przede wszystkim wydobyć na światło dzienne wątek komediowy. Sprzyja temu nowoczesna scenografia, kostiumy oraz bardzo uwspółcześniony tekst. To nowe, inne spojrzenie na Rewizora bardzo mi się spodobało. Sztuka nic nie traci ze swej aktualności, jest ciągle na czasie, natomiast pierwszoplanowy wątek komediowy – bawi, tumani, przestrasza. Dawno już tak się nie śmiałam:) Dialogi matki z córką – w fantastycznej obsadzie Mileny Lisieckiej i Iwony Dróżdż-Rybińskiej -bezcenne!!!!
Choć scenografia jest dość uboga, a scena- nieduża- gorąco polecam tę sztukę graną w Teatrze im. Jaracza. To najlepsze antidotum na jesiennego doła. I chyba nie tylko ja tak myślę, gdyż teatr był wypełniony po brzegi, a wszystkie bilety -sprzedane. Więc może, pomimo kryzysu, nie jest jeszcze z naszą polską kulturą tak źle?


Więcej o przedstawieniu na stronie teatru: http://www.teatr-jaracza.lodz.pl/rewizor.html

Łódzkie klimaty: Manufaktura!





sobota, 13 października 2012

Co się działo we wrześniu i październiku 2012


Wszystkich czyelników mojego bloga bardzo przepraszam za tak długą ciszę w eterze. Od końca sierpnia, aż do dnia dzisiejszego pracowałam pełną parą, i pomimo najszczerszych chęci na pisanie nie starczyło mi ani chwili czasu! Wszystko zaczęło się pod koniec sierpnia: przyjechałam wtedy do Warszawy, by wraz z Opium String Quartet intensywnie pracować nad nowym repertuarem (zarówno klasycznym jak i współczesnym). Miałyśmy bardzo mało czasu, a repertuaru do nauczenia – mnóstwo! Grafik prób i ich rozplanowanie były bardzo napięte! We wrześniu razem z kwartetem wykonałyśmy trzy bardzo dla nas ważne koncerty (na festiwalu Królewskie Arkady Sztuki na Zamku Królewskim w Warszawie, na Wielokulturowym Festiwalu Galicja w Krasiczynie oraz na koncercie Muzyka Kresów Wschodnich towarzyszącym Festiwalowi Warszawska Jesień na znów na Zamku Królewskim w Warszawie(sic), gdzie wykonałyśmy pięć premierow utworów młodych kompozytorów współczesnych).
Ponadto pracowałam nad edycją mojej nowej płyty z utworami Hansa Hubera oraz nad ostatnimi poprawkami CD nagranego z kwartetem (płyta monograficzna z utworami Macieja Małeckiego). Obie płyty, wydane przez wytwórnię Acte Prealable ukażą się w tym tygodniu! NARESZCIE! Gdy tylko pojawią się w sklepach i w necie, od razu dam znać na blogu.
To link na stronę wytwórni z zapowiedziami płytowymi:

http://www.acteprealable.com/albums/new_ap0266.html


Po serii koncertowej czekał mnie jeszcze konkurs jedno ze stanowisk w ramach wykonania oferty edukacyjnej (o tym ukaże się osobny wpis) na UMFC w Warszawie.

A potem Niemcy: próby we Frankfurcie i występ w Strassburgu z zespołem Ensemble Modern na festiwalu Soirée Music’arte (04.10.2012). Zaraz po koncercie we Francji musiałam z powrotem wracać do Warszawy, by intensywnie ćwiczyć do kolejnego nagrania, które odbyło się 09. 10. 2012 w Studio Koncertowym im. W. Lutosławskiego S1. Wraz z Opium String Quartet zarejestrowałam utwór Le Lien Entre Les Jours Piotra Mossa na kwartet i głos z maestrą Jadwigą Rappe. Kompozycja ta znajdzie się na naszej kolejnej płcie, którą chciałybyśmy wydać w przyszłym roku. Następnego dnia po nagraniu, wraz z kwartetem wystąpiłyśmy na porannej uroczystości przekazania kierownictwa DAAD w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie. Bardzo prestiżowa impreza a po niej wspaniały, wykwintny obiad:)
Dwa ostatnie dni spędziłm w Łodzi, gdzie ładowałam akumulatory, odpoczywałam, cieszyłam się wspaniałą złotą polską jesienią i trochę ćwiczyłam. Skorzystałam także z dwóch zabiegów leczniczych: moje plecy domagały się już intensywnego masażu po tych wszystkich obciążenich: koncertach, egzaminach i nagraniach. Więc był masaż na gorąco z olejami i aromatycznymi gorącymi woskami. Totalny błogostan!

Przez następne dwa tygodnie czekają mnie nowe wyzwania: kolejne nagrania, koncert z kwartetem, koncert z triem, występ z Ensembe Modern na Festiwalu w Essen a następnie zimowe kursy muzyczne dla skrzypków w Alghero, na których będę wykładać. Na brak czasu nie mogę narzekać:)

Za to listopad zapowiada się spokojny, więc wtedy zwolnię tempo i nadrobię zległości kulturalne, kulinarne i towarzyskie. Marzą mi się jakieś słodkie tarty (jadłam je w Alzacji ostatnio), pikantne marynaty i aromatyczne mięsa. No i dynia, dynia!!! W każdej postaci i o każdej porze! To takie typowo jesienne warzywo, na które zawsze w październiku mam ogromną ochotę. Dynię odkryłam dopiero kilka lat temu i ciągle nie mogę się nią nasycić!!!

Ponadto wrócę w listopadzie do pisania mojej pracy habilitacyjnej o Hansie Huberze, bo pisanie i praca badawcza to wpaniała rzecz i jedna z moich ulubionych form spędzania czasu (szczególnie na jesieni)!

O wszystkim postaram się już teraz na bieżąco informować. Ale nie dzisiaj: dziś czeka mnie spokojna kolacja, dobry film i lampka czerwonego wytrawnego wina. To mój sposób na jesienną nostalgię: nie dawać się i nie tracić dobrego humoru:)

Fa Festiwalu Soirée Music’arte w Strassburgu: