czwartek, 15 grudnia 2016

Międzynarodowa Konferencja Naukowa: Feliks Nowowiejski i jemu współcześni wobec idei muzycznych XIX i XX w.

24 i 25 listopada odbyła się międzynarodowa konferencja poświęcona twórczości Feliksa Nowowiejskiego w Olsztynie, w której miałam przyjemność uczestniczyć.
Konferencja została przygotowana przez komitet naukowo-organizacyjny w składzie: prof. dr hab. Benedykt Błoński, dr hab Leszek Szarzyński, dr Ilona Dulisz, dr Joanna Schiller-Rydzewska, .gr Joanna Kotarska, mgr Ewa Wankiewicz.
Bardzo się cieszę, że mogłam brać udział w tej sesji, gdyż takie spotkania są dla mnie zawsze impulsem, by nawiązać nowe znajomości, poznać nowe miejsca, a przede wszystkim poszerzyć swoją wiedzę o kolejny temat.
O Feliksie Nowowiejskim wiedziałam jeszcze kilka miesięcy bardzo niewiele. Kompozytor ten, podobnie jak wielu mu współczesnych pozostawał przez ostatnie dziesięciolecia nieco zapomniany i dopiero niedawno jego twórczość, szczególnie symfoniczna i kameralna, doczekała się powrotu na estrady. Podobnie jak utwory kompozytorów mu współczesnych: Zygmunta Stojowskiego, Ludomira Różyckiego, Apolinarego Szeluty, Witolda Maliszewskiego czy Grzegorza Fitelbega jego kompozycje przez ostanie 50. lat były zbyt rzadko wykonywane. Ogłoszenie Feliksa Nowowiejskiego patronem roku 2016 i 2017 bardzo przyczyniło się do popularyzacji twórczości kompozytora.
Podczas konferencji miałam przyjemność wygłosić wykład pt.  Legenda op. 32 i Wizja op. 25 Feliksa Nowowiejskiego na tle polskich miniatur skrzypcowych przełomu XIX i XX wieku. Ponadto wraz z pianistką Agnieszką Panasiuk wykonałam krótki koncert złożony z miniatur Nowowiejskiego, Stojowskiego i Wieniawskiego.
Niniejsza konferencja stała się dla mnie mnie impulsem, by bliżej przyjrzeć się utworom skrzypcowym Nowowiejskiego, zupełnie mi wcześniej nie znanym. Nowowiejski kojarzył mi się głównie z twórczością symfoniczną, chóralną i organową. Podobnie jak większość moich kolegów skrzypków, nie zdawałam sobie sprawy, że napisał również miniatury skrzypcowe. O twórczości skrzypcowej Nowowiejskiego nie ma bowiem wzmianki w większości współczesnych polskich leksykonów dotyczących literatury skrzypcowej i kameralnej. Na próżno szukałam omówienia twórczości skrzypcowej Nowowiejskiego, okazało się, że jest to zbyt wąskie zagadnienie, któremu nie została poświęcona żadna osobna publikacja. Być może dlatego właśnie twórczość skrzypcowa Nowowiejskiego przez lata pozostawała białą plamą na mapie literatury skrzypcowej. Świadczy o tym niewielka ilość nagrań oraz wykonań koncertowych tychże utworów.
Pisząc referat o Nowowiejskim odkryłam jego twórczość dla siebie.  Z materiałów biograficznych oraz wspomnień bliskich kompozytorowi osób wyłoniła się fascynująca postać światowej sławy wirtuoza, patrioty, człowieka o otwartym umyśle i wielkim sercu. Studiowanie biografii kompozytora sprawiło mi autentyczną przyjemność. Stanowiło dla mnie bodziec, by bliżej poznać całokształt jego twórczości. 






Uczestnicy konferencji pierwszego dnia obrad

Słów kilka chciałbym dodać jeszcze o samej konferencji.
Obrady mieściły się w Starej Kotłowni-Centrum Innowacji i Transferu Technologii.To stary budynek odrestaurowany w bardzo nowoczesny sposób, łączący w sobie tradycję z nowoczesnością. W budynku znajduje się doskonale wyposażone centrum konferencyjne oraz galeria sztuki, która pełnić może również funkcję sali koncertowej (tam odbył się mój minirecital).

Podczas konferencji muzykolodzy, instrumentaliści, badacze kultury i historycy sztuki z Polski i zagranicy wygłosili łącznie 30 referatów. Odbył się również panel dyskusyjny poświęcony problematyce wykonawczej w twórczości Nowowiejskiego, w którym wzięłam udział. Obradom towarzyszyły trzy koncerty: we wspomnianej Starej Kotłowni, w Bazylice św. Jakuba w Olsztynie oraz w Szkole Muzycznej I i II stopnia w Olsztynie. Konferencja została przygotowana z dbałością o najdrobniejszy szczegół, obfitowała w arcyciekawe referaty i dyskusje. Z całą pewnością było to bardzo ważne wydarzenie artystyczno-naukowe, przeprowadzone na poziomie europejskim.
Mam nadzieję, że Uniwersytet Warmińsko Mazurski jeszcze niejeden raz będzie organizatorem tego typu przedsięwzięcia i że będę mogła ponownie w nim uczestniczyć.

Na koniec chciałabym gorąco podziękować p. Iwonie Dulisz za zaproszenie na konferencję i doskonałe jej prowadzenie, p. Iwonie Fokt i Towarzystwu Muzycznemu im. Feliksa Nowowiejskiego za rzetelną pomoc podczas moich poszukiwań materiałów źródłowych oraz p. redaktorowi Marcinowi Majchrowskiemu, który wydobył dla mnie z archiwum Polskiego Radia pierwsze nagrania utworów skrzypcowych Nowowiejskiego. Od dziś Nowowiejski będzie mi towarzyszył w mojej muzycznej drodze i na pewno jeszcze niejeden raz powrócę do jego twórczości skrzypcowej.

Kilka zdjęć Starej Kotłowni, zapożyczonych z innych blogów o Olsztynie.





poniedziałek, 12 grudnia 2016

AutoPianoForte- koncert na fortepian autonomiczny i solistów

8 grudnia 2016 w Studio koncertowym S1 odbył się arcyciekawy koncert AutoPianoForte.
w koncercie głównym solistą był fortepian autonomiczny Yamaha Disklavier - grający sam, bez solisty. Taka maszyna, kosztująca bagatela, tyle, co średniej wielkości kawalerka w Warszawie, to ciekawa zabawka, dająca zarówno kompozytorom jak i wykonawcom prawie nieograniczone możliwości.
Fortepian autonomiczny to instrument, który obywa się bez pianisty. Nie należy go mylić z syntezatorem. Dźwięk wydobywa się z niego klasycznie – za pomocą młotków uderzających w struny, ale jego wyjątkowość polega na wyrafinowanych serwomechanizmach, które sterowane komputerem, mogą same poruszać mechanizmem młoteczkowym i pedałami. System może też zapamiętywać grę pianisty, odtwarzając następnie w najdrobniejszych detalach jego interpretację.
Sterowanie fortepianem przez komputer daje także ogromne możliwości kompozytorom - i to na tym jego aspekcie skupiony jest projekt „AutoPianoForte”. Mając do dyspozycji klasycznie zbudowany instrument nie trzeba mianowicie liczyć się z ograniczeniami ludzkiej fizyczności. Najbardziej skomplikowane przebiegi krzyżujące się w szalonych tempach, złożone wielodźwiękowe akordy, wymyślne faktury obejmujące całą klawiaturę - wszystko, co można zaprogramować na komputerze, respektując jedynie ograniczenia mechanizmu fortepianowego, jest tu wykonalne. 


Inicjatorem i pomysłodawcą koncertu był kompozytor Jarosław Siwiński a głównym organizatorem Fundacja Przyjaciół Warszawskiej Jesieni, we współpracy z  agencją muzyczną Art Deco Group, Stowarzyszeniem Autorów ZAIKS oraz Polskim Towarzystwem Muzyki Współczesnej.
Podczas koncertu wykonano utwory Jerzego Kornowicza, Alicji Gronau, Krzesimira Dębskiego, Ryszarda Osady, Jarosława Siwińskiego, Michała Górczyńskiego oraz Anny Ignatowicz-Glińskiej.
Koncert poprzedziło poranne spotkanie dla młodzieży oraz spotkanie z kompozytorami, gdzie można było dowiedzieć się więcej o funkcjonowaniu Disklavier.




Opium String Quartet wystąpił w trzech kompozycjach:
przepięknym, hipnotyzującym utworze Jeżeli Jarosława Siwińskiego na sopran i fortepian autonomiczny i kwartet, w El Piano Diabolico Krzesimira Dębskiego oraz Multidramie Alicji Gronau. Niekwestionowaną gwiazdą wieczoru była rewelacyjna śpiewaczka Joanna Freszel, która stworzyła podczas całego koncertu kilka odmiennych,  niezapomnianych kreacji, w każdym utworze wcielając się w zupełnie inną postać.
Słów kilka warto poświęcić Multidramie Alicji Gronau, opisanej jako  utwór z improwizacją w stylu komedii dell arte. To utwór sceniczny z wyraźnie naszkicowanymi rolami wszystkich wykonawców, połączenie opery, dramatu, groteski i komedii. Główną rolę ma tu Colombina (sopran) Alrekino (kontrabas) oraz Pulcinella (klarnet basowy) i Dottore (kwartet). Na scenie dzieje się dużo zaskakujących rzeczy, często następują nagłe zwroty akcji. W muzyce łączą się elementy sonorystyczne z tradycyjną szatą dźwiękową. Sopran ma ogromne pole do popisu- może wykazać się w utworze wszystkimi technikami wolakno-aktorskimi (co z resztą fenomenalnie pokazała Joanna Freszel).
Z całą pewnością jest to niezwykle atrakcyjny utwór, niebanalny, zabawny, nie za długi. Mam nadzieję, że powstanie wersja przearanżowanej partii Disklavier na 2 fortepiany, żeby można było wykonywać go bez udziału fortepianu autonomicznego.

Joanna Freszel-sopran




Duet Colombiny z Arlekinem: Małgorzata Kołcz i Joanna Freszel

Kompozytorka Alicja Gronau z Joanną Freszel

Michał Górczyński i Joana Freszel


Disklavier
Fot. Anton Grosch

Udział w tym utworze był dla mnie ciekawą przygodą muzyczną i mam nadzieję, że uda się go jeszcze gdzieś wspólnie wykonać.

Towarzyszenie fortepianowi autonomicznemu skłoniło mnie do kilku refleksji. Choć był to ciekawy projekt, jednak żaden nawet najdoskonalszy instrument nie jest w stanie zastąpić żywego człowieka.
Choć fortepian taki ma o wiele więcej możliwości technicznych od żywego wykonawcy (może grać wiele arcytrudnych partii równocześnie w szalonych tempach), nie potrafi on zareagować na bodźce. Odtwarza a nie współtworzy. W związku z tym żaden dialog muzyczny nie jest tu możliwy. To taka kontynuacja gry z taśmą lub raczej metronomem. Możliwości instrumentu fascynują lecz sama gra z nim rozczarowuje. Niestety. Disklavier to bardzo interesująca ciekawostka muzyczna, ale w żadnym wypadku nie może ona zastąpić żywego człowieka. Czyli nadal na polu artystycznym CZŁOWIEK, nawet z gruntu niedoskonały i ograniczony swą fizycznością wypada lepiej w konfrontacji z super MASZYNĄ. Nie jest ona w stanie go zastąpić.



sobota, 3 grudnia 2016

HMG Festiwal w Krakowie

30.10. 2016r. wraz z Opium Strng Quartet pojechałam do Krakowa by wziąć udział w Festiwalu Henryka Mikołaja Góreckiego. Zostałyśmy zaproszone do wykonania koncertu z muzyką polską.
Dzień zaczął się znakomicie: piękna, choć chłodna jesienna pogoda, komfortowa podróż do Krakowa nowym pociągiem pendolino, a następnie spacer po krakowskiej starówce i dobry obiad.
Niestety na próbie okazało się, że wspaniały, stary kościół -Kolegiata św. Anny, w której odbywał się koncert, nie jest ogrzewany i że panuje w nim temperatura taka jak na powietrzu, czyli może ok. 7 stopni C. Było na prawdę zimno! Choć przygotowałam się na takie warunki, bo nieraz grałam koncerty w kościołach zimą, miałam nadzieję, że świątynia będzie dysponować minimalnym choć ogrzewaniem. Niestety, okazało się, że trzeba grać w trudnych warunkach. I chociaż miałam na sobie wszystkie ciepłe rzeczy i było mi ogólnie gorąco, to ręce i palce cały czas pozostawały zimne i skostniałe. Trudno było się rozgrzać i na prawdę dobrze rozegrać.
Sam koncert udał się dobrze, choć niska temperatura przeszkadzała w komfortowym graniu. Trudno było również o idealne skupienie, gdyż próba przed samym występem dosyć nas zmęczyła.
Ponadto podczas koncertu panował w kościele półmrok, czego nie lubię. Trudno było zobaczyć nuty, partnerów z zespołu i publiczność (nie widać tego na zdjęciach, ale było na prawdę ciemno!). W związku z tym interakcja z publicznością była utrudniona. Ale pomimo to dałyśmy z siebie wszystko! Starałyśmy się ocieplić naszym graniem zimne kościelne mury i naszą energetyczną muzyką rozgrzać zmarzniętą publiczność. Pomimo tych niełatwych warunków, wspaniale było wystąpić w tak pięknej świątyni. Kolegiata to bardzo duży kościół barokowy, zachowany w idealnym stanie. Jego wnętrze spokojnie może konkurować z najlepszymi świątyniami włoskiego baroku.
Tradycją Festiwalu jest zapraszanie do udziału w koncertach liczące się polskie kwartety. Występował tu już wcześniej Kwartet Śląski i Royal String Quartet. Miło mi, że Opium String Quartet został doceniony przez organizatorów i również dołączył do tego grona.
Bardzo się cieszę, że publiczność dopisała. Nie mam w Krakowie żadnych znajomych i bałam się, że będzie na widowni mało osób, gdyż nikogo nie zaprosiłam na koncert. A kościół wypełnił się prawie całkowicie!
 
Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze wrócić do Krakowa.  









piątek, 2 grudnia 2016

Relacja fotograficzna z koncertu w Stawisku

16. 10. 2016 w Dworku Iwaszkiewiczów w Stawisku odbył się koncert mojego kwartetu.
W Stawisku miałyśmy okazję występować na jednej z poprzednich edycji Festiwalu Muzyczne Konfrontacje. To bardzo szczególne miejsce, emanujące dobrą energią. Przychodzi tam wspaniała, ciepła publiczność, sala jest nieduża, można złapać szczególny, intymny wręcz kontakt ze słuchaczami. Bardzo lubię grać w takich wnętrzach. Dworek Iwaszkiewiczów kojarzy mi się z zakopiańską Atmą, domem Karola Szamanowskiego. Podobny układ pomieszczeń, pamiątki i osobiste rzeczy artystów, podobny zapach, dużo drewna. Piękne przedmioty, książki i bibeloty dopełniają całości. W takim pomieszczeniu wciąż jeszcze unosi się energia jego mieszkańców.
Tym razem duch Iwaszkiewicza bardzo nas wspierał, gdyż koncert mogę bez fałszywej skromności zaliczyć do jednych z najbardziej udanych występów Opium String Quartet.
W Stawisku po raz pierwszy wykonywałam publicznie Kwartet Spiski Sławomira Czarneckiego, utwór, który zrobił na mnie ogromne wrażanie, i który grałam z wielką przyjemnością (choć nie jestem specjalistką od muzyki ludowej). Myślę, że kwartet ten, jak wspomniał kompozytor, można wykonywać na wiele różnych sposobów: stricte folkowo, lub też bardziej klasycznie z zachowaniem ludowej konwencji. Uwielbiam interpretować na swój sposób kompozycje inspirowane folklorem, choć robię to na swój sposób, być może przełamując pewne utarte konwencje.
Koncert w Stawisku na długo zapisze się w mojej pamięci.

maestra Jadwiga Rappe w pieśniach Piotra Mossa (moich ulubionych!)

z kompozytorem Sławomirem Czarneckim


piątek, 30 września 2016

Pracowita jesień

Po najdłuższych wakacjach w moim życiu i zasłużonej przerwie od grania z werwą wracam do zawodowej aktywności.
Jesień zapowiada się pracowicie. Po pierwsze na uczelni: w tym roku rok akademicki zaczynam z wieloma godzinami ponadnormowymi, do mojej klasy przyjmuję dwie nowe studentki i dwa nowe zespoły kameralne. Więc będzie aktywny rok ze studentami, z czego bardzo się cieszę, bo każdy  student, to dla mnie nowe wyzwanie:-)
Czekają mnie również w najbliższym czasie dwie ważne konferencje naukowe w Łodzi i w Olsztynie, gdzie będę prowadzić wykłady oraz uczestniczyć w koncertach (ale o tym w osobnym poście).
Wracam też do kwartetu (z wielu różnych przyczyn miałyśmy sporą przerwę w graniu). 
Na początek, już jutro, 01. 10. 2016 będziemy występować na jubileuszu 50-lecia istnienia Państwowej Szkoły Muzycznej I st. nr 2 im. Fryderyka Chopina przy Namysłowskiej 4
w Warszawie. Ze szkołą jesteśmy związane od kilku lat, często, dzięki uprzejmości dyrekcji szkoły, robimy próby kwartetu właśnie w budynku na Namysłowskiej. Dlatego z przyjmnością przyjęłyśmy propozycję udziału w jubileuszu, gdyż czujemy się przyjaciółmi szkoły.



Kolejnym wydarzeniem kwartetowym jest udział w XVII Festiwalu Muzyczne Konfrontacje, który trwać będzie od 25 września - 23 października 2016. Koncerty odbywać się będą w Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku. Na tym festiwalu miałyśmy przyjemność występować dwa lata temu o czym pisałam na blogu. Tym razem wystąpimy wraz ze śpiewaczką Jadwigą Rappe, 16. 10. 2016 o godz. 17.
W programie:

Wojciech Kilar – Orawa
Sławomir Czarnecki – Kwartet Spiski
Maciej Małecki – Suita Polska
Krzesimir Dębski – Cantabile
na kwartet smyczkowy
Piotr Moss – Le lien entre les jours na mezzosopran i kwartet smyczkowy

Więcej na temat festiwalu przeczytać można  na stronie muzeum:  http://www.stawisko.pl/


Ostatnim wydarzeniem w najbliższym miesiącu będzie kolejny festiwal, tym razem w Krakowie.
Jedziemy tam z Opium String Quartet, by wykonać program polski w ramach VI Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej im. Henryka Mikołaja Góreckiego. Koncert odbędzie się w Kościele św. Anny o godz. 17.00




Tak więc po długich wakacjach pora wracać do pracy. Trzeba grać, pisać i uczyć się nowych utworów. Ale to właśnie lubię, nie można się nudzić, cały czas trzeba wychodzić naprzeciw nowym wyzwaniom.


czwartek, 29 września 2016

Moje dłuuugie wakacje!

W tym roku  zrobiłam sobie pierwsze dłuugie wakacje od skrzypiec.

I chyba już co roku będę je powtarzać. Wiem, że jest wielu zwolenników teorii, by z instrumentem nie rozstawać się nawet na jeden dzień i ćwiczyć regularnie. Też kiedyś tak uważałam. Z resztą- nawet gdybym chciała, nie miałabym czasu na wakacje, gdyż w lecie zawsze się coś działo, jakieś próby, koncerty, projekty. W tym roku po kursach w Łańcucie i w Bosie, gdzie aktywnie spędzałam czas z instrumentem ucząc i grając, zrobiłam sobie ponad miesiąc przerwy od grania. Miało być 2 tygodnie, ale jakoś się przedłużyło. Nie czułam potrzeby powrotu do grania, widocznie organizm sam wyregulował sobie czas, gdy włączony jest przycisk "off". Nie miałam w tym roku żadnych projektów, mogłam odpocząć, zwolnić. Pojechałam na wieś, chodziłam na spacery, pływałam i nigdzie nie musiałam się spieszyć. Aż dziwnie się z tym czułam na początku. Bardzo obawiałam się, jak wrócę do formy po takiej przerwie. Nawet nie chciałam myśleć o pierwszych dniach grania.
I jestem niesamowicie pozytywnie zaskoczona. Ręce były praktycznie rozegrane, głowa "wolna", więcej zapału do grania i generalnie chęci do pracy.  Dużo szybciej nauczyłam się nowych rzeczy, przyswoiłam materiał.
Dopiero po tej przerwie zdałam sobie sprawę z tego, że musiałam być potwornie zmęczona pod koniec poprzedniego roku akademickiego, bo nie miałam już ochoty na nic. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak mocno przeciążone były moje ręce i przede wszystkim mój umysł. Milion spraw do zapamiętania, do załatwienia, uczelnia, kwartet, nagrania, koncerty, przygotowanie kursów a do tego dom i dziecko. Muzyk musi to wszystko ogarniać i jeszcze do tego być zawsze dyspozycyjny i w świetnej formie. Ta presja jest czasem wyczerpująca i trudno jej sprostać. Dlatego doceniłam teraz zbawienną moc nic-nie-robienia, odpoczynku na wsi, kontaktu z naturą i tzw. slow life. Chyba już zawsze zamiast kurortów nad oceanem wybierać będę w wakacje polską wieś. I to koniecznie bez skrzypiec!


Jeziorsko w Łódzkiem. Tam życie zwalnia:-)




środa, 29 czerwca 2016

Nagrania płyty z utworami Ryszarda Sielickiego-OSQ

Kolejne, ostatnie już nagrania na następną płytę-zakończone! Tym razem wraz z OSQ nagrywałyśmy Kwartet Polski Ryszarda Sielickiego.
Było niełatwo, bo ze względu na obłożenie sali,  nagrywałyśmy w nocy. Ale ponieważ rejestracji dokonywała wspaniała Ewa Olejnik, praca poszła szybko i sprawnie:-)
Za kilka miesięcy płyta powinna ujrzeć światło dzienne!
Już nie mogę się doczekać!



czwartek, 9 czerwca 2016

Międzynarodowe Kursy Muzyczne w Łańcucie

W tam roku po raz pierwszy bądę miała przyjemność i zaszczyt dołączyć do kadry pedagogicznej Międzynarodowych Kursów Muzycznych im Zenona Brzewskiego w Łańcucie. To dla mnie ogromne wyróżnienie i zaszczyt. Czuję się bardzo silnie związana z kursami, pracowałam tam przez wiele lat z moim profesorem Mirosławem Ławrynowiczem. Mam ogromny sentyment do tego miejsca. Jeździłam do Łańcuta od najmłodszych lat, tam uczyłam się grać na skrzypcach, stamtąd mam wiele wspaniałych i kolorowych wspomnień. Brałam udział w wielu koncertach, warsztatach, spotkaniach. Miałam okazję pracować z wybtnymi pedagogami, którzy ukształtowali na pewno jakąś część mojej artystycznej osobowości.
W Łańcucie miałam tzw. korektę-jedyną ale za to porządną (zajęło mi to cały miesiąc- miesiąc wyrzeczeń i frustracji pod okiem profesora Ławrynowicza, który pilnował, żebym nic nie ćwiczyła-gdy inni grali trudne kaprysy, ja musiałam wolno ciągnąć smyczek po pustych strunach! ale korekta się przydała i procentuje całe życie!:-)
W Łańcucie nauczyłam się również jeździć samochodem! Tam zrobiłam mój kurs na prawo jazdy pod okiem świetnego instruktora, który miał dla mnie mnóstwo cierpliwości:-)
Łańcut, to jedyne takie miejsce w Polsce, które przez cały lipiec rozbrzmiewa muzyką. Myślę, że wszyscy, młodsi i starsi mogą znaleźć tam coś dla siebie. Przepiękny park i zamek mają magiczny wręcz urok a koncerty, seansy kinowe i spotkania w pałacyku są świetnym relaksem po wielu godzinach pracy.
Zapraszam wszystkich bardzo serdecznie na kursy. Zapraszam do mojej klasy.

/http://www.kursymuzyczne.pl/pl/

Strona internetowa kursów
Moja pierwsza profesjonalna sesja ze skrzypcami również zrobiona została w Łańcucie:-)

Wiele lat temu, w ogrodzie na tyłach łańcuckiego zamku


niedziela, 28 lutego 2016

Spazio Brahms 2016 -podsumowanie

Właśnie wróciłam z Sardynii, gdzie po raz drugi miałam zaszczyt uczestniczyć w festiwalu Spazio Brahms w Alghero. To już 6. edycja festiwalu.
Były to dni wypełnione pracą i muzyką. Tak jak poprzednim razem mieszkałam w cudownym hotelu Villa Las Tronas  i tam prowadziłam mój kurs skrzypcowy. Właściciele hotelu to melomani i filantropi: umożliwiając mi pobyt w hotelu i  udostępniając pomieszczenia na zajęcia ze skrzypkami przyczyniają się do wspomagania  utalentowanej lokalnej młodzieży.
O hotelu poczytać można w internecie.  To zdecydowanie mój ulubiony i zarazem najlepszy hotel, w którym kiedykolwiek mieszkałam. Nie chodzi o sam standard, choć ten też jest bardzo wysoki, bo wielokrotnie w Azji miałam możliwość spania w 5. gwiazdkowych hotelach, lecz o klimat i urok tego miejsca. Budynek jest bardzo kameralny, posiada zaledwie 26 pokoi dla gości. Pomieszczenia hotelowe urządzone są ze smakiem, meble pochodzą z prywatnej kolekcji właścicieli, dużo jest stylowych bibelotów i dzieł sztuki. Ponieważ syn właścicieli jest pianistą i kompozytorem, w hotelu stoją trzy fortepiany, jest tam również ogromna kolekcja nut i książek muzykologicznych, często rozbrzmiewa muzyka. To miejsce przesycone sztuką i pięknem. Hotel położony jest na cyplu nad samym morzem, z okiem można obserwować cudowną panoramę. Jest też prywatne SPA z saunami i basenem solankowym, które za każdym razem staram się choć na chwilę odwiedzić.
W tym roku było to bardzo trudne, gdyż dosłownie na nic nie miałam czasu. Nie udało mi się nawet przejść na spacer moją ulubioną trasą- promenadą nad brzegiem morza. Uczyłam po 7 godzin dziennie, potem jeszcze miałam próby do koncertu a w przerwie musiałam poćwiczyć. Słońce i morze oglądałam głównie z hotelowych okien. Ale dobre i to:-)

Na Sardyni już wiosna

Widok z hotelowej restauracji, gdzie się stołowałam

Moje studio na czas kursów

Widok na mury obronne Alghero, niestety nie udało mi się tam dotrzeć w tym roku


Za to satysfakcja z prowadzenia kursu była ogromna, bo uczniowie coraz lepsi i bardzo zaangażowani, w trzy dni zrobili duże postępy. Z większością z nich widuję się kilka razy do roku, również podczas letnich kursów Bosa Antica. Ale tym razem miałam też kilka nowych osób. Głównym mankamentem tej młodzieży jest zbyt późny start w grze  na instrumencie. Niektórzy zaczynają uczyć się dopiero w gimnazjum. Albo uczą się trochę sami, gdzieś coś podpatrzą, albo w szkołach, na dodatkowych grupowych zajęciach. Efekt jest różny, ale najczęściej po takie nauce wiele rzeczy w grze trzeba zmienić, co nie jest proste. Łatwiej nauczyć czegoś  od zera, od początku, ale właściwie, niż przeuczać i likwidować złe nawyki. Najwięcej czasu poświęciłam problematyce prowadzenia smyczka i korygowaniu błędów prawej ręki, bo z tym uczniowie mieli (jak zawsze) najwięcej problemów.
Festiwal Spazio  Brahms istnieje dzięki ogromnemu zaangażowaniu jego założyciela Angelo Rosso, dyrektora Archivio musicale dell Angelo (www.archiviodellangelo.com). To on jest inicjatorem łączenia muzyki chóralnej i kameralnej na każdym z koncerów, muzyki, która w jakimś sensie ma związek z Johanessem Brahmsem. On również jest inicjatorem współpracy chórów z Mediolanu i Alghero:  Coro dell Angelo di Milano na potrzeby festiwalu łączy się z chórem Schola Cantorum Pierto Allori z Alghero (dyr. art. Alessio Manca).
Jak co roku festiwal Spazio Brahms obejmował trzy koncerty. Dominowała muzyka chóralna (takie jest założenie organizatorów), obecna na każdym z koncertów, ponadto słuchacze mogli usłyszeć utwory organowe i kameralne.
Ja wystąpiłam na trzecim, ostatnim z koncertów zarówno w repertuarze solowym (wykonałam Chaconne J. S. Bacha) jak i w kwartecie z muzykami z Alghero i Sassari: Alessio Manca, Francesca Fadda-skrzypce, Gioele Lumbau-altówka, Francesco Abis-wiolonczela. Bardzo przyjemnie było pograć w innym kwartetowym składzie, to odświeżające doświadczenie, które pozwała spojrzeć na wykonywane od dawna utwory z innej perspektywy. Nagle brzmienie tych kwartetów zupełnie się zmieniło, każdy z muzyków wniósł do utworów nowe pomysły i odmienną ich interpretację. Włoscy, podobnie jak francuscy muzycy mają specyficzny rodzaj gry, bardziej śpiewny, delikatniejszy od polskich smyczkowców. To taka maniera, którą ja odbieram bardzo pozytywnie, wynikająca prawdopodobnie z odmiennych szkół skrzypcowych i odmiennego zapatrywania na stylistykę gry oraz podejścia do wydobycia i prowadzenia dźwięku.
W tym roku dwa koncerty odbywały się w Katedrze św. Marii w Algero. To wspaniały budynek wybudowany w 1530 roku, w stylu gotyku katalońskiego i zachowany praktycznie w idealnym stanie do naszych czasów. Warunki do grania były niełatwe, bo choć akustyka przyjazna, to wieczorową porą w budynku panują bardzo niskie temperatury. Wiedziałam o tym, bo pamiętałam przejmujące zimno, które towarzyszyło mi podczas koncertu w tym miejscu 2 lata temu,  dlatego ubrana byłam w najcieplejsze rzeczy. Mimo to ręce miałam skostniałe i nie mogłam ich rozgrzać nawet podczas grania. Ale jak wiadomo, muzyk mus być przygotowany na każdą ewentualność i musi radzić sobie w każdych warunkach:-) Więc, jak zawsze, dałam radę:-)
Koncert bardzo się podobał, publiczność na Sardyni jest cudowna, żywo reagująca, przyjazna, wrażliwa na muzyczne niuanse! Granie dla niej to dla mnie ogromny zaszczyt i przyjemność.

Przed chwilą otrzymałam  bardzo dobrą recenzję (niestety w języku włoskim) dotyczącą Chaccony J. S.Bacha w moim wykonaniu.Gdy uda mi się ją przetłumaczyć, zamieszczę jej fragmenty:-)

Koncert w Katedrze w Alghero, 20.02.2016


Chaconne J. S. Bacha- jak zawsze przyjemność i wyzwanie!

Fasada Katedry Santa Maria w Alghero