10 kwietnia wraz z Opium String Quartet
nagrywałam materiał na naszą wspólną płytę. Znajdą się na
niej utwory kompozytorów polskich, m.in. Macieja Małeckiego.
Nagranie realizował Zbigniew Kusiak, z którym bardzo lubię
współpracować. Moja znajomość z nim zaczęła się przy okazji
płyty z utworami Zygmunta Stojowskiego, której część
zrealizował. Niedawno wspólnie nagrywaliśmy kompozycje Naji
Hakima, projekt, nad którym obecnie pracuję. Cenię Pana Zbyszka za
bardzo konkretny, zdecydowany sposób pracy, bardzo dobrą muzyczną
intuicję oraz pozytywną atmosferę podczas nagrania.
To już nasza druga sesja z kwartetem w
Studio koncertowym im. Witolda Lutosławskiego S1.
Uwielbiam nagrywać w tym studio ze
względu na wspaniałą akustykę i świetne proporcje. Sala daje
wielką przyjemność grania, pomaga szczególnie smyczkom.
Miałyśmy tylko 4 godziny na naszą
sesję, co okazało się bardzo optymistycznym założeniem. Ponieważ
dużo pracowałyśmy przed nagraniami, ćwiczyłyśmy utwór bardzo
wnikliwie i szczegółowo, miałyśmy wrażenie, że jesteśmy
naprawdę znakomicie przygotowane. A jednak, podczas samego nagrania
zmysły się wyostrzają, słyszy się więcej niż zazwyczaj,
drobiazgi, na które nigdy wcześniej nie zwracało się uwagi, nagle
zaczynają drażnić....Ciągle ma się wrażenie, że można nagrać
coś lepiej, precyzyjniej, piękniej. Człowiek staje się dużo
bardziej krytyczny niż zazwyczaj. A to utrudnia granie i powoduje
niepotrzebny stres i zmęczenie.
Dlatego czasu nigdy nie jest za dużo,
a najczęściej po prostu go brakuje. Niestety, sala S1 jest bardzo
droga (za dobre studio trzeba słono zapłacić-ale warto!!!!),
dlatego nagrywa się kompaktowo, z zegarkiem w ręku, bez długich
przerw na odpoczynek. Nam starczyło tego czasu dosłownie „na
styk”.
Nagrywałyśmy 16 minutowy utwór
Macieja Małeckiego, kompozycję pełną zrytmizowanych szybkich
przebiegów ostinatowych zakończoną przepięknym, bardzo
ekspresyjnym Adagio. Podkręcone tempa, w nutach czarno, dużo
materiału muzycznego. Pełna gotowość i koncentracja. Ale o to
właśnie tu chodzi, grając takie rzeczy można przekraczać swoje
własne granice, dążyć do niesamowitej precyzji, dawać z siebie
wszystko. Słowem, można się pozytywnie się nakręcać!
W kwartecie można poczuć się cząstką
czegoś większego, jakiegoś mechanizmu, który się współtworzy,
być jak jeden organizm, wspólnie odczuwać i wspólnie oddychać.
Takie granie daje pozytywnego „kopa” i ogromnie dużo radości i
satysfakcji!
A jednak nagrywanie z kwartetem jest
dla mnie większym obciążeniem niż realizacja projektów solowych.
Gdy jestem sama, lub tylko z pianistą, martwię się tylko o siebie,
tylko ja sama ponoszę konsekwencje moich ewentualnych błędów,
nieuwagi, zmęczenia czy dekoncentracji. Gdy jesteśmy w czwórkę,
każda z nas musi być podwójnie skupiona. Wystarczy moment nieuwagi
lub braku skupienia kogokolwiek i cała czwórka musi zaczynać od
początku...Trzeba być naprawdę bardzo skupionym i uważnym.
Po nagraniu z kwartetem zmęczenie jest
ogromne, ale za to satysfakcja poczwórna!!!!No a poza tym,
chociażby ze względu na aspekt czysto towarzyski, takie nagrania to
czysta przyjemność :-)))
Na szczęście wszystko poszło bardzo
dobrze i już nie mogę się doczekać pierwszego mastera! Jestem
strasznie ciekawa, jaki będzie efekt końcowy naszych zmagań!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz