czwartek, 10 maja 2012

Kwietniowy koncert w Fotoplastikonie- magiczna podróż do przeszłości

Od czego by tu zacząć! Koncert i wystawa w Fotoplatikonie super się udały i były dla mnie niezapomnianym przeżyciem!!!!!
Fotoplastikon, to zupełnie magiczne miejsce, to tak, jakby cofnąć się w czasie do początków XX wieku albo nawet jeszcze wcześniej. Kilka informacji o tym urządzeniu:
Fotoplastykon (grplastikós – rzeźbiarski, również fotoplastikon) to automat do prezentacji pojedynczych fotografii(przezroczy) stereoskopowych z całych cykli fotograficznych na jednym stanowisku wizualnym.
Fotoplastykon był wielobocznym urządzeniem, w którym umiejscowione były wizjery do oglądania fotografii. Mechanizm przesuwczy co kilka sekund podawał nowe fotografie przed wizjer, dzięki czemu uzyskiwaliśmy efekt uzyskiwany przy oglądaniu później stworzonej diaporamy. Z reguły fotoplastykon posiadał 25 stanowisk do oglądania zdjęć.W latach osiemdziesiątych XIX wieku berliński przedsiębiorca August Fuhrmann (1844-1924) udoskonalił prototyp. W ten sposób powstały pierwsze fotoplastikony – w Niemczech nazwane szumnie Kaiser-Panorama (Panorama Cesarska) – pozwalające 25 osobom na równoczesne oglądanie przezroczy. 25-boczny bęben wykonany z trójwarstwowej sklejki z okleiną orzechową miał 3,75 m średnicy. Zgodnie z gustem epoki ściany bębna wieńczyła bogata dekoracja rzeźbiarska. Do oświetlenia przezroczy stosowano palniki gazowe z koszulkami żarowymi, a widzowie mogli sami regulować jasność oświetlenia.  W roku 1928 działało jeszcze 180 takich urządzeń, ale 3 kwietnia 1939 zamknięto ostatnią panoramę w Berlinie. Do naszych czasów przetrwało niewiele takich urządzeń – także w Polsce.




Fotoplastikon Warszawski powstał na pocz. XX wieku i działał prawie bez przerwy aż do teraz.
Aż do dnia koncertu, wstyd się przyznać, sama nie do końca wiedziałam, co to jest ten fotoplastikon. Wiedziałam, że było coś takiego i że ma związek z kinem. Wiedziałam też, że mieści się w Warszawie. Ale nie miałam pojęcia, że ta wiekowa maszyna znajduje się w samym sercu miasta, przy Alejach Jerozolimskich (idąc od Rotundy w stronę Centralnego)!!!! I nigdy bym nie przypuszczała, że w starej kamienicy kryje się taki skarb! Kamienica wygląda zwyczajnie, jest jedną z nielicznych ocalałych starych budynków w centrum, przez bramę wchodzi się na klatkę schodową od podwórka-i tam,  dzięki tablicy informacyjnej, można znaleźć właściwe pomieszczenie.
Szczerze mówiąc, gdy weszłam do pokoju, gdzie znajduje się Fotoplastikon, byłam zszokowana! Nie spodziewałam się, że pomieszczenie jest tak małe, i że prawie całe jest zajęte przez wiekowy instrument do oglądania ruchomych zdjęć. Pomyślałam sobie, że to niemożliwe, żebym miała tam zagrać koncert i że pewnie wszyscy Ci ważni zaproszeni goście z Ambasady nie pomieszczą się w sali. Powiedziano mi, że mam grać w środku maszynerii, i że na początku koncertu nie będzie mnie widać. Pomyślałam wtedy, że w takim razie zostanę w zwykłym ubraniu, bo przecież na pewno nie będzie zbyt oficjalnie. Ale jednak, przed samym koncertem przebrałam się w elegancką sukienkę, i dzięki Bogu, bo wszyscy goście, z Ambasadorem włącznie stawili się w komplecie i było bardzo oficjalnie i uroczyście.
Do maszyny można przedostać się prze małe drzwiczki na dole, ok pół metra wysokości i szerokości-więc do środka najpierw musiałam wstawić skrzypce w futerale, a potem sama się tam jakoś na kolanach przeczołgałam! Byłam w środku zupełnie sama, słyszałam tylko szum mechanizmu i widziałam obracające się obrazki. No i miałam dużo światła, bo przy każdym stanowisku były umieszczone lampki (dobrze, że elektryczne, a nie, jak na początku użytkowania machiny, w latach XXtych-gazowe, bo wtedy byłoby dosyć niebezpiecznie!:-))))
Poczułam, że przenoszę się w czasie!!!!! W środku wszytko było oryginalne, zapach specyficzny-kliszy, kurzu, mechanizmu obrotowego-słowem, zapach jak w starym kinie czy teatrze....Cudowna atmosfera do grania, byłam sama, wyciszona i skupiona, publiczność była na zewnątrz.
Ku mojemu pełnemu zaskoczeniu, okazało się, że w środku jest bardzo dobra akustyka, nośna i dźwięczna -duża niespodzianka, jak na takie małe pomieszczenie! Ale, w końcu Fotoplastikon jest zrobiony z drewna, więc nic dziwnego, że pięknie rezonuje i dobrze współgra z falami dźwiękowymi. Czyli, wbrew pierwszemu wrażeniu, ta mała salka to doskonałe miejsce na koncerty (z resztą, jak się później okazało, od jakiegoś czasu są w tym miejscu organizowane koncerty- występują soliści, duety, tria-no i pewnie kwartety-chociaż pewnie kwartet mieści się tam "na styk").
Podczas pierwszego utworu (zagrałam Adagio g-moll J. S. Bacha) zgasły światła, czułam, że publiczność na zewnątrz słucha intensywnie i choć jej nie widziałam, czułam z nią dosłownie namacalny kontakt. Potem ktoś mi powiedział, że wszyscy zastanawiali się, skąd dobiega melodia i gdzie ja się znajduję, bo nikt nie wpadł na to, że mogę być w środku maszyny!:-)
Po kolejnych przemówieniach było już mniej formalnie, mój występ towarzyszył wystawie, a mnie akompaniował szum przewijanej kliszy! Fajne i zupełnie nowe doświadczenie! Po koncercie odbył się bankiet, z pysznym winem i obłędnym tortem orzechowym!!!!(którego spory kawał zabrałam do domu, bo sporo zostało, a ja w domu mam dużo chętnych na taki pyszny tort:-).
Tak więc, z całą pewnością występ w Fotoplastikonie, był jednym z moich najciekawszych koncertów i najmniejszych- a już na pewno w najmniejszym pomieszczeniu. I jedyny, gdzie na scenę wchodziłam "na kolanach".


Kilka zdjęć z koncertu w Fotoplastikonie Warszawskim 26. 04. 2012









strona fotoplastikonu: http://www.fotoplastikonwarszawski.pl/



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz