poniedziałek, 12 marca 2012

Najpiękniejsza Sardynia!

Jak co roku od kilku lat prowadzę na Sardyni w Algero zimowy kurs skrzypcowy. Jest to konsultacja i zarazem przygotowanie uczniów do letnich kursów muzycznych Bosa Antica, które odbywają się w lipcu na Sardynii. Bardzo lubię tu przyjeżdżać, bo pomimo nawału obowiązków zawsze wspaniale  tu odpoczywam i się relaksuję. Prawdopodobnie sprawia to aromatyczne sardyńskie powietrze, nawet w zimie przesycone zapachem egzotycznych roślin i morską bryzą. Oraz doskonała kuchnia regionalna, w której dominują przepyszne, poławiane w okolicznych wodach owoce morza, oliwki i oliwa, doskonałe sardyńskie sery, lokalne wino i jedyne w swoim rodzaju kruche ciasteczka. Przyjaciele, których tu mam, dopełniają całości. Na Sardynii czuję się po prostu szczęśliwa i tutaj na prawdę czuję, że żyję!
Tym razem jest jeszcze piękniej, gdyż po raz pierwszy mieszkam w pięciogwiazdkowym (!!!!!) hotelu Villa Las Tronas w Alghero, który mógłby być  rajem na ziemi! Mam cudowny pokój z tarasem i widokiem na morze, skały i pobliskie Alghero! Widok zapiera dech w piersi! Hotel jest przepięknie i bardzo gustownie urządzony. Wielki salon z kryształowymi żyrandolami, elegancki bar, pierwszorzędna restauracja i malutkie prywatne spa z podgrzewaną wodą solankową, dwiema saunami i siłownią. I wszędzie cudowne widoki na MORZE!!!!!! Teraz nie ma sezonu, więc hotel jest prawie pusty. W spa byłam zupełnie sama i miałam cały resort do swojej dyspozycji!
Więcej o hotelu przeczytać można na stronie internetowej http://www.hotelvillalastronas.com/
Dziś miałam 6 uczniów, od jutra będę miała komplet, 8 skrzypków dziennie. Ale lekcje mijają mi błyskawicznie, ciągle nawet przedłużam zajęcia, bo uczniowie są niesamowicie pracowici, mili, skupieni i mają silną motywację do pracy. Aż chce się uczyć! Strasznie lubię tu pracować i mam nadzieję, że oba te kursy jeszcze bardziej się rozrosną!
Dziś po raz pierwszy jadłam spaghetti z owocem morza (nawet nie wiem jak się  to nazywa), czymś z ośmiornicowatych, co można zjeść tylko kilka razy do roku. Jest to lokalna specjalność i serwuje się ją tylko świeżą (nie mrozi się tego, bo jest niedobre).Smakowało jak morze i pachniało jak morze-ale było przepyszne! Na koniec kolacji nie odmówiłam sobie sardyńskiej nalewki z mirtu:-)
W takich chwilach myślę sobie, że warto było ćwiczyć tyle godzin w dzieciństwie, żeby teraz mieć takie fajne wyjazdy!!!!!!
Oto kilka zdjęć hotelu ze strony hotelowej:




 A to już moje zdjęcia z wczorajszej kolacji:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz