wtorek, 20 marca 2012

Podsumowanie kursów na Sardynii

Raz jeszcze wrócę do mojego 4 dniowego kursu w Alghero.
Na kurs zgłosiło się 8 uczniów, ogółem zrobiłam 28 lekcji. Zajmowałam się głównie sprawami aparatowymi, techniką prowadzenia smyczka, kontrolowaniem szybkości smyczka oraz jego rozplanowaniem. Ponadto pokazywałam ćwiczenia na lewą rękę, wibrację, oraz ćwiczenia rozluźniające. Zwracałam też uwagę na ogólną postawę uczniów w czasie gry.
Wiele dzieci boi się, że jeśli nie będzie mocno trzymać skrzypiec lewą ręką, to one im z tej ręki wypadną na ziemię. Stąd kurczowo ściskają szyjkę instrumentu, a to powoduje spięcie, trudności z wibracją i gwałtowne zmiany pozycji. A potem tak już zostaje....Taka sytuacja rzutuje oczywiście również na prowadzenie smyczka, gdyż obie ręce są ze sobą powiązane, i jedno spięcie powoduje następne.
Wiem, że piszę tu rzeczy zupełnie oczywiste, ale czasem po prostu dziwie się, że nauczyciele stopnia podstawowego tak mało zwracają uwagę na te sprawy.
Jeszcze kilka lat temu sama nie bardzo umiałam ustawiać lewą rękę u dzieci. Jako dziecko miałam zawsze większe problemy z techniką prawej ręki (jestem leworęczna i jakoś najwięcej problemów w dzieciństwie sprawiał mi właśnie smyczek....), więc nie umiałam do końca pojąć prawidłowego funkcjonowania i działania lewej na skrzypcach. U mnie ta ręka zawsze dobrze i naturalnie funkcjonowała. Jednak podeszłam do tego problemu analitycznie, rozłożyłam go na czynniki pierwsze i teraz na prawdę wiem już, jak pomóc dziecku ze ściśniętą ręką i spiętą wibracją. Cieszę się z tego niezmiernie!!!!!!No i miałam dużo uczniów do eksperymentowania:-)))
Uczenie jest super-można przy okazji samemu wiele się dowiedzieć.

A na koniec opowiem jeszcze o mojej podróży powrotnej, która była jedną z moich gorszych....
Miałam samolot o 7(!!!!!) rano z Alghero. To znaczy, że musiałam o godz.5 wstać z łóżka. Jest to raczej brutalna pora. Na lotnisku znalazłam się po 6 rano, cała w nerwach, że pewnie zaraz zamkną bramki, i że będę na pewno odprawiać się ostatnia. Ale na Sardynii nikt się nie spieszy. O 6 rano dopiero rozpoczęła się odprawa (tylko jedno okienko i gigantyczna kolejka). Niestety na lotnisku była mgła jak mleko, więc samolot opóźnił się ponad godzinę. Straciłam więc następny lot z Rzymu do Frankfurtu. Miła pani w okienku Alitalia w Rzymie o godz 10 poinformowała mnie, że następny lot jest o godzinie 15!!!! A ja zamierzałam rano być w domu, żeby poćwiczyć spokojnie na koncert Trio Ardito do Szwajcarii!!!!!! No i odpocząć i przepakować się spokojnie na kolejną podróż następnego dnia rano. W końcu po długich kłótniach, prośbach i groźbach, pani przebukowała mnie na lot o 13. Ten lot również się opóźnił, więc w końcu dotarłam do domu późnym popołudniem. We Frankfurcie okazało się, że moja walizka zaginęła!!!! A tam miałam komputer i nuty na koncert!!!! Byłam tak zmęczona, że nie miałam nawet siły się martwić.
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.Walizka dojechała w nocy, nuty i komputer były w środku-a ja przynajmniej się nie nadźwigałam:-))))



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz