środa, 13 czerwca 2012

Tokyo!!!!

W Tokyo spędziłam kilka wspaniałych dni. Wystąpiliśmy w słynnej Suntory Hall-to najlepsza sala Japonii, z genialną akustyką! W tej sali zagraliśmy najlepszy koncert z całej trasy koncertowej. Było to dla mnie niezapomniane przeżycie. Publiczność dosłownie szalała! Były 3 bisy i owacje na stojąco. a potem gigantyczne tłumy i kolejki czekające na autografy dyrygenta i solistów. Takiej reakcji i energii i żywiołowości publiczności nie przeżyłam jeszcze nigdy w życiu. Bilety na nasz koncert kosztowały 170 euro!!!! I nie było żadnej zniżki. Ale Japończycy na prawdę kochają muzykę klasyczną, więc sala, pomimo koszmarnie drogich biletów, była pełna.
Tokyo trochę mnie zmęczyło, to niezwykle żywe, pulsujące miasto, które nigdy nie śpi. W nocy jest tu taki sam ruch jak w dzień. Samochody pędzą po kilkupoziomowych jezdniach, wszędzie hałas, pęd, ruch.
Mieszkaliśmy w przepięknym (i drogim!!!!) hotelu. Był tam sky bar na ostatnim piętrze z widokiem na miasto. Ceny w barze-astronomiczne, a za wstęp, nawet dla gości hotelowych, opłata 20 euro.
Z resztą w całej Japonii jest STRASZNIE DROGO!!! O kupowaniu kosmetyków czy ciuchów mogłam tylko pomarzyć, ceny mnie odstraszały i traciłam ochotę na jakiekolwiek zakupy...

Ponieważ spotkałam się w Tokyo z moją bardzo dobrą koleżanką Japonką, to zabrałam ją do tego sky baru po koncercie. W końcu należy się człowiekowi czasem odrobina luksusu!!!! Chciałyśmy podzielić się wrażeniami z koncertu i w spokoju porozmawiać. Bar był bardzo pięknie i stylowo urządzony, a w nim, jak się szybko okazało, menagerem obsługi był Polak!!! Jak zawsze, nasi są wszędzie. Chciałam nie tylko się odprężyć w barze po koncercie, ale również obejrzeć nocną panoramę miasta. Niestety, okazało się, że po katastrofie w Fukushimie, miasto oszczędza prąd, i w nocy wyłączane są prawie wszystkie neony i niepotrzebne światła (w sumie to dobrze dla ekologii). Japończycy mówią, że teraz Tokyo w nocy nie przypomina dawnego miasta sprzed katastrofy....
Moja koleżanka, Satoko, studiowała w Warszawie, i nauczyła się mówić po Polsku. Cały czas rozmawiałyśmy więc po polsku a ludzie patrzyli na nas z wielkim zdziwieniem. Satoko wchodzi  w skład redakcji tłumaczy, którzy pracują nad pierwszym przekładem listów Chopina na język japoński. Do tej pory ukazał się w Japonii pierwszy tom listów. Widziałam książkę- jest niezwykle pięknie wydana, w twardej, zszywanej (a nie, jak zazwyczaj klejonej) masywnej oprawie. Tytuł jest wytłoczony złotymi literami. Japończycy kochają Chopina, wszystko, co z nim związane jest tu prawie otaczane czcią i nabożnym szacunkiem. Dlatego nie dziwi tak wielka dbałość o edycję i redakcję książki.

Następnego dnia Satoko zabrała mnie do turystycznego miejsca- Asakusy- na zakupy. Jest tam stara świątynia, mnóstwo kramów z pamiątkami japońskimi oraz stoiska z wypiekanymi na miejscu lokalnymi słodyczami. Miałam niestety niewiele czasu na zwiedzanie, bo po południu była już próba, ale trochę mimo to pozwiedzałam i pojadłam:-)

Kolejka po autografy, po każdym koncercie tak samo długa!


Metro w Tokyo



Asakusa:





Pyszne lokalne pachnące słodycze z gorącym słodkim nadzieniem z czerwonej fasoli, mniam!


Jeśli pogłaszcze się ten posąg, będzie się zdrowym, ludzie więc głaszczą go w każdą część ciała


Przed słynną Suntory Hałł




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz