Ponieważ w zeszłym semestrze nie miałam zupełnie czasu na zwiedzanie (gdyż przygotowywałam 9 recitali dyplomowych, miałam multum studentów a w każdej wolnej chwili pisałam moją książkę) to postanowiłam to teraz nadrobić. Obiecałam sobie, że w każdy weekend wybiorę się w jakieś ciekawe miejsce w Daegu. Mam dobrą mapę i wypunktowałam na niej miejsca, które chciałabym odwiedzić. Zaczęłam od wycieczek górskich, byłam też w ogrodzie botanicznym a wczoraj pojechałam do Daegu National Museum, czyli Muzeum Narodowego w Daegu.
Każdą taką wycieczkę trzeba dobrze zaplanować, gdyż Daegu to rozległe miasto (większe niż Warszawa) i podróż w każdą stronę szybkim metrem to minimum 45 minut (a w góry ok. półtorej godziny). Najzabawniejsze jest to, że mieszkańcy Korei uważają, że to małe miasto :) i zawsze mi powtarzają, że w Daegu jest wygodnie i nie ma korków (ha ha ha-akurat!) w porównaniu do Seulu (faktycznie, Seul to moloch!).
Teraz szybko robi się ciemno, już ok. godz. 18 jest zmrok, więc, żeby cokolwiek zobaczyć, trzeba ruszyć się z domu rankiem. W Daegu są trzy duże muzea, każde z nich otoczone jest dużym ładnym parkiem, więc najlepiej połączyć zwiedzanie muzeum ze spacerem lub krótką wycieczką w góry. Wczoraj też miałam taki zamiar, ale zmrok mnie niestety zaskoczył i do parku nawet nie weszłam.
W Daegu, w przeciwieństwie do Seulu, jest bardzo mało sklepów z tradycyjnym rękodziełem koreańskim i pamiątkami, dlatego praktycznie jedyną okazją do kupienia jakiś tradycyjnych rzeczy jest wizyta w sklepikach muzealnych (które niestety są drogie, ale nie ma wyjścia).
Wczoraj kupiłam kilka ładnych koreańskich drobiazgów by dać je w prezencie znajomym po powrocie do Polski. Inną alternatywą prezentową są rewelacyjne alkohole koreańskie, które można kupić w każdym większym supermarkecie (wódka z zatopionym korzeniem żeń-szenia w środku), ale niestety, jak wszystkie szklane butelki - dużo ważą i trudno je w związku z tym przewieźć nie dopłacając za nadbagaż.
Muzea w Daegu nie są duże. To jedno, góra-dwupiętrowe budynki z kilkoma salami ekspozycyjnymi. Ekspozycje są doskonale przygotowane, podświetlone, zaaranżowane i zdigitalizowane, w myśl zasady: nie ilość a jakość. W National Museum jest dużo przestrzeni, wystawę obejść można w godzinę, nie męcząc się przy tym i pamiętając szczegółowo wszystkie jej elementy. Jedna sala poświęcona jest tradycyjnej ceramice, inna złotym i miedzianym posągom (budda, smoki) oraz relikwiarzom a kolejna starym księgom (konfucjanizm) i tradycyjnym strojom. Była jeszcze wystawa dodatkowa poświęcona odzieży, w którą ubierano zmarłych (odkrytej w grobowcach). Są również dwie sale przeznaczone specjalnie dla dzieci. Jedna z nich to biblioteka, a druga to pokój wielofunkcyjny, w którym dzieci mogą lepić tradycyjne naczynia z gliny, bawić się, siedzieć przy mini krosnach czy też zapoznać się z techniką stemplowania materiału i papieru. Ta sala tak mi się spodobała, że sama podstemplowałam kilka kartek i zabrałam na pamiątkę do domu.
I co najważniejsze, wstęp do muzeum był GRATIS:)
|
Sklepik z pamiątkami |
|
Tak wyglądają sale wystawowe-jest przestrzennie |
|
Chińska suknia ślubna |
|
Skarpeteczki dla dzieci |
|
Wyjściowe ubranko dla dzieci 1 |
|
Wyjściowe ubranko dla dzieci 2 |
|
Technika stempli |
|
Dawne ozdoby |
|
Wzór na japońskim ślubnym stroju |
|
Naczynia z laki -piękne ale bardzo drogie |
|
Sala dla dzieci |
|
Sala dla dzieci (mini krosna w tle) |
|
Moje dzieło:) technika stempla |
|
Przy akcesoriach do stemplowania |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz