piątek, 4 stycznia 2013

Noworoczne postanowienia

Postanowienia noworoczne. Czy każdy je robi? Ja, aż do zeszłego roku nie stosowałam tej praktyki, ale rok temu mnie dopadło. Postanowiłam, a było to bardzo silne postanowienie: zapisać się na jogę.  Chodziło nie tyle o samą jogę co o wewnętrzne wyciszenie, naukę spokojnego myślenia, sztukę relaksu. I oczywiście- postanowienia nie udało się zrealizować. Okazało się fiaskiem. Dlaczego? Ponieważ ciągle się przemieszczam, i gdybym się zapisała na jakiś kurs, to prawdopodobnie opuściłabym ponad 90 procent zajęć. Więc nic z tego. Ale mam nadzieję, że  może w tym roku (jako, że zapowiada się on trochę bardziej stacjonarnie) wreszcie się uda.
W tym roku jednak również zrobiłam postanowienia, może trochę bardziej realne, ale kto to wie. Zobaczymy.
No więc przede wszystkim, chciałabym żyć bardziej tu i teraz, mniej pracować (chociaż tego akurat pewnie nie da się zrobić), mniej wisieć w internecie a więcej być realnie. Z przyjaciółmi, z rodziną. Być i CZUĆ, radość z tego że jest się z bliskimi, a nie frustrację, że znów straciło się czas przeglądając tysiące głupich stron....
Chciałabym więcej czytać i więcej myśleć:)
Chciałabym nauczyć się wreszcie kilku utworów na skrzypce, o których marzę, a ciągle nie mam czasu.
Chciałabym wreszcie wydać moją ostatnią płytę z utworami Naji Hakima (mijają już 4 lata od rozpoczęcia projektu!!!!!).

I najważniejsze:
Postanowiłam, że odwiedzę w tym roku grób mojej Cioci, która praktycznie mnie wychowywała (była moją pełnoetatową nianią gdy miałam 0-7 lat). Tu sprawa nie jest taka prosta, jako że grób trzeba najpierw odszukać. Wydaje mi się, że to postanowienie pojawiło się również rok temu, ale gdzieś zniknęło pod nawałem spraw. W tym roku nie zniknie! O tej cioci, siostrze mojego dziadka przypomniało mi się zupełnie przypadkiem. Gdy wraz z siostrami byłyśmy małe, rodzice przygarnęli ją do siebie, jako że nie miała się gdzie podziać, była starą panną i nie miała żadnego majątku. Mieszkała kontem u rodziny i zajmowała się cudzymi dziećmi. Postać w sumie tragiczna. Gdy byłam kilka dni temu w Krynicy i zwiedzałam malutkie zabytkowe cerkiewki, w jednej z nich zaczęły się zbierać na nabożeństwo staruszki. Malutkie, przygarbione, w nieodłącznych chustach na głowach. W tym momencie jak żywa stanęła mi przed oczami moja Ciocia Tesia, którą wszyscy nazywaliśmy po prostu Ciotką. Ona też była taką niewysoką, siwiuteńką staruszką, w długiej spódnicy i w kolorowej trójkątnej chuście na głowie. Przypomniało mi się jak wskakiwałam jej na kolana, jak prowadziła mnie do kościoła (bo była niesamowicie religijna- najlepszy prezent świąteczny dla niej to był oczywiście zawsze różaniec:). Przypomniały mi się jej potrawy: naleśniki zawijane w ruloniki, z genialnym nadzieniem serowym polane słodką śmietaną-dla mnie oczywiście odsmażane:) (nie do odtworzenia), leniwe, pierogi ruskie, które układała rzędem wzdłuż stołu i potrafiła ich zrobić tysiąc w ciągu pół godziny:). Pamiętam jak dawała mi w tajemnicy przed rodzicami moje ulubione smakołyki: chleb z cukrem i przypieczony na smalcu na chrupko makaron z patelni. Ona nas bardzo kochała a my kochałyśmy ją, chociaż czasem trudno nam było to wyrazić.
Niestety, w mieszkaniu w bloku każda kolejna osoba oznacza utratę prywatności. Ciotka mieszkała w dużym pokoju, my z rodzicami w pozostałych trzech. Gdy dzieci podrosły, ciotka została oddelegowana do swojego brata na wieś, pokój wreszcie zwolnił się dla rodziców i po Ciotce nie pozostał ślad. Ja nawet się z nią nie pożegnałam, gdyż wyjechała podczas wakacji. Poszłam do szkoły i szybko o niej zapomniałam...wszyscy zapomnieliśmy. Aż do teraz. Ona od wielu lat już nie żyje i bardzo żałuję, że nigdy jej nie odwiedziłam i nigdy z nią nie porozmawiałam. I nie podziękowałam jej za jej dobroć i miłość. To, jaka jestem, w dużej mierze zawdzięczam właśnie jej! Dlatego w tym roku zapalę duży znicz na jej grobie i nie pozwolę, by pamięć o niej zaginęła. To chyba moje najważniejsze noworoczne postanowienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz