piątek, 30 września 2016

Pracowita jesień

Po najdłuższych wakacjach w moim życiu i zasłużonej przerwie od grania z werwą wracam do zawodowej aktywności.
Jesień zapowiada się pracowicie. Po pierwsze na uczelni: w tym roku rok akademicki zaczynam z wieloma godzinami ponadnormowymi, do mojej klasy przyjmuję dwie nowe studentki i dwa nowe zespoły kameralne. Więc będzie aktywny rok ze studentami, z czego bardzo się cieszę, bo każdy  student, to dla mnie nowe wyzwanie:-)
Czekają mnie również w najbliższym czasie dwie ważne konferencje naukowe w Łodzi i w Olsztynie, gdzie będę prowadzić wykłady oraz uczestniczyć w koncertach (ale o tym w osobnym poście).
Wracam też do kwartetu (z wielu różnych przyczyn miałyśmy sporą przerwę w graniu). 
Na początek, już jutro, 01. 10. 2016 będziemy występować na jubileuszu 50-lecia istnienia Państwowej Szkoły Muzycznej I st. nr 2 im. Fryderyka Chopina przy Namysłowskiej 4
w Warszawie. Ze szkołą jesteśmy związane od kilku lat, często, dzięki uprzejmości dyrekcji szkoły, robimy próby kwartetu właśnie w budynku na Namysłowskiej. Dlatego z przyjmnością przyjęłyśmy propozycję udziału w jubileuszu, gdyż czujemy się przyjaciółmi szkoły.



Kolejnym wydarzeniem kwartetowym jest udział w XVII Festiwalu Muzyczne Konfrontacje, który trwać będzie od 25 września - 23 października 2016. Koncerty odbywać się będą w Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku. Na tym festiwalu miałyśmy przyjemność występować dwa lata temu o czym pisałam na blogu. Tym razem wystąpimy wraz ze śpiewaczką Jadwigą Rappe, 16. 10. 2016 o godz. 17.
W programie:

Wojciech Kilar – Orawa
Sławomir Czarnecki – Kwartet Spiski
Maciej Małecki – Suita Polska
Krzesimir Dębski – Cantabile
na kwartet smyczkowy
Piotr Moss – Le lien entre les jours na mezzosopran i kwartet smyczkowy

Więcej na temat festiwalu przeczytać można  na stronie muzeum:  http://www.stawisko.pl/


Ostatnim wydarzeniem w najbliższym miesiącu będzie kolejny festiwal, tym razem w Krakowie.
Jedziemy tam z Opium String Quartet, by wykonać program polski w ramach VI Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej im. Henryka Mikołaja Góreckiego. Koncert odbędzie się w Kościele św. Anny o godz. 17.00




Tak więc po długich wakacjach pora wracać do pracy. Trzeba grać, pisać i uczyć się nowych utworów. Ale to właśnie lubię, nie można się nudzić, cały czas trzeba wychodzić naprzeciw nowym wyzwaniom.


czwartek, 29 września 2016

Moje dłuuugie wakacje!

W tym roku  zrobiłam sobie pierwsze dłuugie wakacje od skrzypiec.

I chyba już co roku będę je powtarzać. Wiem, że jest wielu zwolenników teorii, by z instrumentem nie rozstawać się nawet na jeden dzień i ćwiczyć regularnie. Też kiedyś tak uważałam. Z resztą- nawet gdybym chciała, nie miałabym czasu na wakacje, gdyż w lecie zawsze się coś działo, jakieś próby, koncerty, projekty. W tym roku po kursach w Łańcucie i w Bosie, gdzie aktywnie spędzałam czas z instrumentem ucząc i grając, zrobiłam sobie ponad miesiąc przerwy od grania. Miało być 2 tygodnie, ale jakoś się przedłużyło. Nie czułam potrzeby powrotu do grania, widocznie organizm sam wyregulował sobie czas, gdy włączony jest przycisk "off". Nie miałam w tym roku żadnych projektów, mogłam odpocząć, zwolnić. Pojechałam na wieś, chodziłam na spacery, pływałam i nigdzie nie musiałam się spieszyć. Aż dziwnie się z tym czułam na początku. Bardzo obawiałam się, jak wrócę do formy po takiej przerwie. Nawet nie chciałam myśleć o pierwszych dniach grania.
I jestem niesamowicie pozytywnie zaskoczona. Ręce były praktycznie rozegrane, głowa "wolna", więcej zapału do grania i generalnie chęci do pracy.  Dużo szybciej nauczyłam się nowych rzeczy, przyswoiłam materiał.
Dopiero po tej przerwie zdałam sobie sprawę z tego, że musiałam być potwornie zmęczona pod koniec poprzedniego roku akademickiego, bo nie miałam już ochoty na nic. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak mocno przeciążone były moje ręce i przede wszystkim mój umysł. Milion spraw do zapamiętania, do załatwienia, uczelnia, kwartet, nagrania, koncerty, przygotowanie kursów a do tego dom i dziecko. Muzyk musi to wszystko ogarniać i jeszcze do tego być zawsze dyspozycyjny i w świetnej formie. Ta presja jest czasem wyczerpująca i trudno jej sprostać. Dlatego doceniłam teraz zbawienną moc nic-nie-robienia, odpoczynku na wsi, kontaktu z naturą i tzw. slow life. Chyba już zawsze zamiast kurortów nad oceanem wybierać będę w wakacje polską wieś. I to koniecznie bez skrzypiec!


Jeziorsko w Łódzkiem. Tam życie zwalnia:-)