wtorek, 20 marca 2012

Koty z Alghero

Ostatniego dnia w Alghero wybrałam się w przerwie obiadowej do Alghero, żeby zjeść coś na świeżym powietrzu. Mam tam swoją ulubioną malutką restauracyjkę, gdzie niedrogo i SZYBKO (a to na Sardynii rzadkość jeśli chodzi o jedzenie w knajpach), można coś zjeść. Miałam tylko godzinę, w tradycyjnej restauracji w życiu nie dałabym rady nic zjeść w tak krótkim czasie. Obiad je się tu niespiesznie, celebruje się danie po daniu, potem jest jeszcze deser, kawa, mogą być sery, na koniec jakiś lokalny likierek-i tak robią się 3 godziny z tego jedzenia. A więc ja zamówiłam tylko sałatę i lokalną kanapkę zawijaną, przypominającą trochę wrap. Usiadłam sobie wygodnie na słoneczku -i zaraz jak z pod ziemi pojawiło się przy mnie stado wygłodniałych kotów. Było ich chyba z 5, kilka czarnych, kilka białych, mocno zgłodniałych, gdyż nie pogardziły nawet suchym chlebem (mój kot w życiu by czegoś takiego jak chleb nie tknął, to by uwłaczało jego kociej godności). Kłóciły się, przepychały i biły o ten chleb, jakby to był najlepszy przysmak świata!!!!!Muszę przyznać że nasze koty domowe są jednak strasznie zblazowane.
Tutejsze kocury mają nawet swoje schronisko nad samym morzem. Jest ich tam chyba ze 100, mieszkają same, mają zrobione zadaszenie, a okoliczni mieszkańcy dokarmiają je resztkami. Koty biegają sobie wolno, wygrzewają się na nadmorskich skałach, chyba nawet nie boją się tak bardzo wody. Ale mimo to są strasznie brudne i zabiedzone. Znalazłam stronę o tym schronisku:
http://www.romneyhousecatrescue.org.uk/italianone/





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz