piątek, 13 kwietnia 2012

Sesja z Opium String Quartet w Studio S1


10 kwietnia wraz z Opium String Quartet nagrywałam materiał na naszą wspólną płytę. Znajdą się na niej utwory kompozytorów polskich, m.in. Macieja Małeckiego. Nagranie realizował Zbigniew Kusiak, z którym bardzo lubię współpracować. Moja znajomość z nim zaczęła się przy okazji płyty z utworami Zygmunta Stojowskiego, której część zrealizował. Niedawno wspólnie nagrywaliśmy kompozycje Naji Hakima, projekt, nad którym obecnie pracuję. Cenię Pana Zbyszka za bardzo konkretny, zdecydowany sposób pracy, bardzo dobrą muzyczną intuicję oraz pozytywną atmosferę podczas nagrania.
To już nasza druga sesja z kwartetem w Studio koncertowym im. Witolda Lutosławskiego S1.
Uwielbiam nagrywać w tym studio ze względu na wspaniałą akustykę i świetne proporcje. Sala daje wielką przyjemność grania, pomaga szczególnie smyczkom.
Miałyśmy tylko 4 godziny na naszą sesję, co okazało się bardzo optymistycznym założeniem. Ponieważ dużo pracowałyśmy przed nagraniami, ćwiczyłyśmy utwór bardzo wnikliwie i szczegółowo, miałyśmy wrażenie, że jesteśmy naprawdę znakomicie przygotowane. A jednak, podczas samego nagrania zmysły się wyostrzają, słyszy się więcej niż zazwyczaj, drobiazgi, na które nigdy wcześniej nie zwracało się uwagi, nagle zaczynają drażnić....Ciągle ma się wrażenie, że można nagrać coś lepiej, precyzyjniej, piękniej. Człowiek staje się dużo bardziej krytyczny niż zazwyczaj. A to utrudnia granie i powoduje niepotrzebny stres i zmęczenie.
Dlatego czasu nigdy nie jest za dużo, a najczęściej po prostu go brakuje. Niestety, sala S1 jest bardzo droga (za dobre studio trzeba słono zapłacić-ale warto!!!!), dlatego nagrywa się kompaktowo, z zegarkiem w ręku, bez długich przerw na odpoczynek. Nam starczyło tego czasu dosłownie „na styk”.
Nagrywałyśmy 16 minutowy utwór Macieja Małeckiego, kompozycję pełną zrytmizowanych szybkich przebiegów ostinatowych zakończoną przepięknym, bardzo ekspresyjnym Adagio. Podkręcone tempa, w nutach czarno, dużo materiału muzycznego. Pełna gotowość i koncentracja. Ale o to właśnie tu chodzi, grając takie rzeczy można przekraczać swoje własne granice, dążyć do niesamowitej precyzji, dawać z siebie wszystko. Słowem, można się pozytywnie się nakręcać!
W kwartecie można poczuć się cząstką czegoś większego, jakiegoś mechanizmu, który się współtworzy, być jak jeden organizm, wspólnie odczuwać i wspólnie oddychać. Takie granie daje pozytywnego „kopa” i ogromnie dużo radości i satysfakcji!

A jednak nagrywanie z kwartetem jest dla mnie większym obciążeniem niż realizacja projektów solowych. Gdy jestem sama, lub tylko z pianistą, martwię się tylko o siebie, tylko ja sama ponoszę konsekwencje moich ewentualnych błędów, nieuwagi, zmęczenia czy dekoncentracji. Gdy jesteśmy w czwórkę, każda z nas musi być podwójnie skupiona. Wystarczy moment nieuwagi lub braku skupienia kogokolwiek i cała czwórka musi zaczynać od początku...Trzeba być naprawdę bardzo skupionym i uważnym.
Po nagraniu z kwartetem zmęczenie jest ogromne, ale za to satysfakcja poczwórna!!!!No a poza tym, chociażby ze względu na aspekt czysto towarzyski, takie nagrania to czysta przyjemność :-)))
Na szczęście wszystko poszło bardzo dobrze i już nie mogę się doczekać pierwszego mastera! Jestem strasznie ciekawa, jaki będzie efekt końcowy naszych zmagań!









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz